piątek, 20 stycznia 2012

Mercedes W 115

Jako, że nazwa bloga zobowiązuje, więc dziś o kultowym aucie. Ale nie pójdę na łatwiznę i nie opiszę (przynajmniej na razie) tu żadnej polskiej gabloty, czy też golfa 1. Opiszę Mercedesa... tego najlepszego z najlepszych. W 115. Puchatek. Najlepiej w niezniszczalnej wersji 200D. Limuzyna lat 70tych. Po prostu piękna linia nadwozia z dużą ilością chromu, no i te lampy przednie. Cud miód malina. Auto wygląda tak jak powinien wyglądać klasyczny samochód. To nie naszpikowana elektroniką, nijako wyglądająca nowa klasa S. To samochód, który jest piękny sam w sobie.
Środek tez pokazuje, że to auto z najwyższej półki. Szerokie, skórzane podłokietniki, dużo miejsca zarówno z przodu jak i z tyłu a także opcje takie jak klimatyzacja czy automatyczna skrzynia biegów tylko to potwierdzają. Luksusowy jest też zapach środka. Dziś już tak się nie produkuje aut. Aut, które mają coś więcej niż gołe blachy i wysilony do granic możliwości silnik. Bagażnik, podobnie jak wnętrze - imponuje pojemnością.
Dlaczego piszę, że najlepszy silnik to 200 D? Bo ma niesamowity dźwięk starego diesla, który każdy choć raz w życiu musi usłyszeć. Te charakterystyczne kle kle, które spokojnie klekocze sobie przez miliony kilometrów. Powód 2. Bo jest niezniszczalny. Można nim robić setki tysięcy kilometrów a on cały czas będzie wiernie służył swojemu właścicielowi. I dlatego był tak bardzo lubiany przez taksówkarzy w latach 70tych. No i powód 3. pojemność 2 litrów kwalifikuje go do niższych opłat przy sprowadzaniu z zagranicy, więc nic tylko brać lawetę i jechać na zachód po ten piękny samochodzik.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz